Z poczatku myslalem, ze bedziemy swiadkami jakiejs rosyjskiej odpowiedzi na Indiane Jonesa w stylu: 'Anton Gorodetsky i Magiczna Kreda', potem chodzilo mi po glowie 'czy oni w ogole beda kontynulowac historie z pierwszej czesci?', bo mniej wiecej do polowy film wyglada jak jakas poboczna fabula. Potem calosc zaczela sie zazebiac, az wreszcie final...

Co mozna napisac? Klimat rownie tajemniczy, ale mamentami mniej mroczny, wprowadzono kilka wstawek humorystycznych, jak widac na forum - taka zmiana ma swoich zwolennikow i przeciwnikow). Osobisce stwierdzenie 'brudne Amerykance maczali palce w dwojce' uwazam za zbytnie uproszczenie, bo jesli nawet maczali, to film nie stracil wiele, a dla mnie nawet zyskal, bo wyklarowalo sie to i owo (widac jestem tlukiem i potrzebuje wszystkiego na tacy).

Nie mam pojecia, co oni chca wsadzic do troki, bo zakonczenie 'Day Watch' troche miesza szyki, ale scenarzysci, juz nie z takich opresji wychodzili :), pozdrawaim!

PS. Samochod jezdzacy po scianie? To bylo niekiepskie :)...